Dziś trochę inaczej niż
zwykle. Po raz pierwszy na naszym blogu post na temat kosmetyków. Jesteśmy
raczej laikami w tym temacie. Nie będziemy się wymądrzać i bombardować Was
nowinkami kosmetycznymi. Pozostawmy to ekspertom. Wpadłyśmy na pomysł by
pokazać zawartość naszych kosmetyczek. Zaczniemy od Pauliny.
Liczba produktów,
które używam jest dość okrojona. Najważniejsze i niezastąpione tworzą
dwunastoelementową mini kolekcję. Dziś opowiem trochę o kilku z nich. Na
początek makijaż. Codzienny wykonuję w pięć minut. Wiem, wiem, słabo. Potrzebne
mi do tego są: podkład, puder w kamieniu, kredka do brwi, tusz i (od niedawna)
bronzer do policzków.
Mój podkład to MAXFACTOR ANGELESS ELIXIA GOLDEN 75. Jest
to moje pierwsze opakowanie. Zalety: doskonale kryje, łatwo się rozprowadza,
jest lekki, nie obciąża, wygląda naturalnie, pięknie pachnie. Wady: mało
wydajny, bardzoooooo szybko się kończy. (Właśnie przeczytałam, że przeznaczony
jest dla osób po trzydziestym roku życia. Nie wiedziałam o tym do tej pory).
Jestem z niego zadowolona na 85 %.
W stu procentach mogę Wam natomiast polecić
mój osobisty hit: Puder prasowany Nearly Naked marki Revlon. Uwielbiam,
uwielbiam!! Za co? Za idealne komponowanie się z kolorem mojej skóry, za matowe
wykończenie mojego makijażu, za super wydajność i długie utrzymywanie się na
twarz.
Paletka Revlon Hightlighting to mój najnowszy nabytek. Już teraz mogę
powiedzieć, że nie będzie to moje ostatnie opakowanie. Idealnie i subtelnie
odkreśla kości policzkowe. Bardzo wydajna, długo się utrzymuje. Opakowanie
zawiera pięć odcieni, które można łączyć lub stosować osobno.
Ołówek do brwi
marki Rimmel lubię za łatwą aplikację i długie utrzymywanie się. W zestawie
dołączona jest szczoteczka, która doskonale rozprowadza kredkę po linii brwi.
Tusz, który obecnie używam jest marki Bebeauty. Skuszona niską ceną zakupiłam
go w Biedronce. Niestety w tym przypadku niska cena nie idzie w parze z
jakością. Tragedii nie ma, ale nie polecam. Mam wieczny problem z tuszem do
rzęs. Jeszcze nie znalazłam idealnego. Mam krótkie i rzadkie rzęsy. Czy drogi,
czy tani tusz - zawsze jest coś nie tak. Dziewczyny, może mi coś polecicie?
Na
tym kończy się mój mini zestaw do makijażu. Sporadycznie sięgam po pomadki i
błyszczyki. Wole bezbarwną pomadkę ochronną.
Kolejnym mega odkryciem jest
Bielenda CC Color Control. Skóra moich nóg pozostawia wiele do życzenia. Jest
bardzo sucha, ma liczne przebarwienia i niedoskonałości. Sezon na szorty był
zawsze dla mnie stresujący. Po zimie do pierwszego (porządnego) opalania skóra
moich nóg wygląda okropnie. Rok temu znalazłam rozwiązanie moich problemów.
Krem (balsam) korygujący marki Bielenda doskonale wyrównuje koloryt, tuszuje
wszystko co należy, nawilża i do tego pięknie pachnie. Połączenie korektora i
balsamu? Jak dla mnie bomba. Zapomniałabym - w przeciwieństwie do innych
kosmetyków tego typu nie brudzi ubrań i równomiernie się rozprowadza, nie ma
żadnych smug. Super wydajny (mam to samo opakowanie od zeszłego lata).
Jeśli
chodzi o włosy to od dłuższego czasu używam olejku L`Oreal, Elseve, Eliksir
odżywczy. Mam wrażenie, że ta buteleczka nie ma dna. Nie pamiętam, kiedy ją
kupiłam, a nie zużyłam nawet połowy. Stosuje go po każdym umyciu głowy. Są trzy
możliwości aplikacji: na mokre włosy, aby ułatwić rozczesanie, na suche włosy,
aby je wygładzić i jako wykończenie fryzury. Nie ma ogromnego wpływu na
kondycje włosa. Dodaje blasku i wygładza, to jego zalety. Ja osobiście jestem
zadowolona.
Na koniec zostawiłam perfumy. Wiele kobiet „kolekcjonuje” perfumy,
często zmienia zapachy. Ja od paru lat jestem wierna jednemu zapachowi i w
najbliższym czasie nie planuje zmian. CALVIN KLEIN In2U urzekł mnie pięknym,
lekko słodkim, świeżym zapachem. Bardzo lubię „słodkie” zapachy. Wszelkie mocne
i ciężkie zapachy nie dla mnie. Jakie są Wasze ulubione perfumy?
Jak na
pierwszy post kosmetyczny wystarczy. Nie pokazałam tu nic szczególnego. Mam
nadzieje, że nie rozczarowała Was moja kosmetyczka. Niedługo na blogu
kosmetyczny must have Dominiki.
Pozdrawiamy P i D